"Dobry archeolog powinien lubić dobre wino, dobre cygaro i piękną kobietę" to słowa polskiego prekursora archeologii Gotfryda Ossowskiego. Urodzony na Ukrainie w 1835 roku badacz (z wykształcenia geolog) wpierw zajmował się opracowywaniem map obrazujących stan gospodarki przemysłu na Wołyniu. Wtedy to zainteresował się obiektami starożytnymi widzianymi na powierzchni - naniósł je na mapę geologiczną a niektóre z nich rozkopał. To były jego pierwsze kroki w kierunku archeologii. Kolejnym przystankiem był Toruń, gdzie m.in. organizował muzeum archeologiczne. W 1879 roku przeniósł się do Krakowa, a to wskutek zamiłowania do wspomnianych na początku zasad dobrego archeologa, zwłaszcza tej ostatniej. Tu Ossowski realizował projekt Akademii Umiejętności systematycznego badania jaskiń znajdujących się na ziemiach dawnej Polski - jaskinie okolic Krakowa i Ojcowa. *
Pięć jaskiń na rok - to imponujący wynik prac badawczych - tyle średnio jaskiń przekopywał. Taki wynik musiał być obarczony pewnym błędem. Do usuwania namulisk jaskiniowych oraz pomocy w poszukiwaniu artefaktów zatrudniał miejscowych mężczyzn, którzy za swoje znaleziska otrzymywali od Ossowskiego wynagrodzenie (nagrody pieniężne) i to dość spore. Tak było i w przypadku jaskiń, na które natknął się w 1879 roku w Mnikowie (jaskinia na Łopiankach), a ilość artefaktów była imponująca. W końcu jednak ich autentyczność zaczęli podważać polscy i europejscy uczeni.
"Uczeni nie byli jednak w stanie przyjąć w tej sprawie jednomyślnego stanowiska – część opowiadała się za fałszerstwem, a część za autentycznością wyrobów z Mnikowa. Chcąc ostatecznie rozstrzygnąć te wątpliwości, w latach 80. XIX wieku Akademia Umiejętności w Krakowie powołała specjalny komitet, który zajął się kwestią autentyczności domniemanych zabytków."**
Ostatecznie po długich naukowych bojach - komisja uznała znaleziska za autentyki.
"Głośna ta sprawa została wyjaśniona dopiero na przełomie lat 20. i 30. w XX wieku. Po kilkudziesięciu latach od odkrycia okazało się, że przedmioty te rzeczywiście były falsyfikatami, a Ossowski został oszukany przez robotników, którzy podrzucali wykonane przez siebie przedmioty na eksplorowane przez niego stanowisko. Sprawę tę wyjaśniono dzięki młodym krakowskim archeologom, którym w 1929 roku udało się dotrzeć do dawnych pracowników Gotfryda Ossowskiego, będących w tym czasie już w sędziwym wieku. Przyznali oni, że jako chłopcy w czasie badań podrzucali na stanowisko wykonane przez siebie falsyfikaty. W 1930 roku sprowadzono trzech dawnych pracowników wykopaliskowych z Mnikowa do Muzeum Archeologicznego PAU, gdzie wskazali sfałszowane artefakty." **
Tak to widział Ossowski:
"W ostatniej nakoniec z badanych jaskiń, w jaskini Na Łopiankach w Mnikowie, zdobyto masę zabytków ręki i przemysłu ludzkiego, które tak ilością, jak i rozmaitością przedmiotów, przechodzą wszystkie zdobycze, jakie dotychczas we wszystkich razem jaskiniach już zbadanych znaleziono. (...) W ogóle zdobyto z tej jaskini, niezwykle obfitej w wyroby ludzkie, przedmiotów krzemiennych przeszło 3000, kamiennych 18, wyrobów rozmaitych kościanych 767, ze skojek 10—15, a które tu w całym ich składzie mam zaszczyt przedstawić. Pomiędzy przedmiotami kościanemi, na szczególniejszą uwagę zasługuje pierwszy dopiero ze znanych w ogóle w tym rodzaju wyrobów, t. j. wycięte na płaskiej kości wyobrażeni e twarz y ludzkie j w profilu"***
Tak to robili robotnicy:
Obrabiali znalezione kości zwierząt wedle własnych wizji i umiejętności.
Ech, historia...
Ossowski zmarł w 1897r, zatem nie wiedział o sztuczkach zatrudnionych osób.