W zachodzącym wrześniowym słońcu wszystko wygląda złociście, a cienie bardzo się wydłużają. Niewątpliwie sprawia to kłopot (te długie cienie) gdy chce się zrobić zdjęcie "za słońcem", ale też może dawać fotografującej (z naciskiem na "ej") dużo satysfakcji - przyjemnie popatrzeć na taki cień...
Taki pogodny wieczór zachęca do wspomnień, do tych chwil kiedy się było samemu dzieckiem - biegało po łąkach i polach, łapało żaby, wracało po zmroku do domu. Dzisiejszy spacer z widokiem na Czułówek tak właśnie nastrajał. Przez pole zaczęła skakać (czyt. uciekać w popłochu) mała żabka. Było nas troje na spacerze (5+, 20+ i cośtam+) i wszystkich nas żaba zafascynowała. U mnie przywołała nawet wspomnienie z dzieciństwa kiedy szłam wieczorem ze starszymi przez cmentarz i nagle do kalosza wpadła mi żabka. Nie wiem która z nas była bardziej przerażona - ja w każdym bądź razie narobiłam takiego rabanu, że pozostałym chyba stanęły włosy dęba na głowie. Oni mieli dość spacerów ze mną, ja obszernych kaloszy. Ale to nic. Słońce jeszcze świeci, choć coraz niżej. Jesień idzie.