Superksiężyc jeszcze był na niebie, więc rozjaśniał poranny krajobraz w okowach... no powiedzmy przymrozku. Choć nie padał śnieg, to temperatura cztery stopnie poniżej zera z samego rana spowodowała, że okolica wysrebrzyła się i wybielała.
Wybrałam się ponownie na Wołek - bo za pierwszym razem tak mi się podobał, że chciałam zobaczyć go z samego rana w mroźnej odsłonie, Nie zawiodłam się. I jeszcze miałam szczęście zobaczyć karmiące się sarny na polu (no, przez chwilę). Poranny rwetes robiły gangi wróbli przelatujące z jednego drzewa na drugie.
Jakie cuda potrafią zdziałać zwykłe 4 stopnie. Poniżej zera.