Kiedy nie można się swobodnie poruszać - świat nagle staje w miejscu. A właściwie to samemu się staje w miejscu, bo przecież świat się kręci i ma się dość dobrze a za oknem pięknie. Chciałoby się wyjść, rzucić w ten śnieg, zrobić orła, rzucać kulkami.
No dobrze, robienie orła odpada (chyba już nigdy bym się nie podniosła), ale można zrobić spokojną wycieczkę po okolicy. Mąż zapakował mnie do auta, uzbroił w aparat fotograficzny i pokazał mi dziś jego świat i jego ścieżki. Z drogi 780 za stacją benzynową skręciliśmy w lewo na Czułówek. Droga choć doskonale utrzymana to wąska, a my zatrzymywaliśmy się, żeby robić zdjęcia. Większość z samochodu przy opuszczonej szybie, czasami krótki postój by wyjść i zrobić z zewnątrz. Ile może być odcieni bieli? Po drodze najczęściej mijaliśmy stłoczone i przycupnięte kuropatwy - wszelkie próby uchwycenia ich na zdjęciach spełzały na niczym - ale daję słowo - są!
Krajobrazy wręcz nieziemskie. Z Czułówka na Rybną, a później w kierunku Sanki, Wielkiej Góry, Doliny Potoku Rudno i pod dom. Uch, zaczerpnęłam świeżego powietrza i od razu lepiej się poczułam. I tak myślę sobie - jutro będzie jeszcze piękniej!