Dziś wybierałam się do Mnikowa, ale kiedy ruszyłam spod domu zmieniłam zdanie i pojechałam na Bednarze. Najpierw chciałam wejść tylko na skały i zobaczyć okolicę z góry. Weszłam, zobaczyłam i było mi mało. No skoro już tu jestem a jeszcze jest jasno to może Do Zapaści? Szłam wzdłuż strumienia. Wody w korycie jest tak mało, że można spokojnie nim iść i podziwiać skały. Doszłam do wąwozu i pomyślałam - no skoro już tu jestem a ciągle jest jasno to może i do jaskini wejdę? I weszłam. Buty ślizgały się po stromym podejściu, no ale skoro już tu dotarłam to musiałam... Nie można odpuścić kiedy brakuje dwóch metrów. Kiedy schodziłam (a właściwie zjeżdżałam) ślizgałam się cała, ale to był najsensowniejszy powrót w dół. A na dole pomyślałam jak pięknie położona jest Rybna i jakie ma różne oblicza - wczoraj chodziłam po Piekle i spod nóg wysypywały mi się skamieniałości, dziś weszłam do jaskini a kiedy indziej przemierzałam otwarte przestrzenie na wzgórzach. Ech, pięknie tutaj.