Jedne z moich ulubionych butów, dają 100% swobody. Ostatnio poszły w odstawkę, ale dziś musiałam się z nimi przeprosić bo wszystkie pozostałe wycieczkowe schną...
Poranne słońce i resztki mgły pognały mnie na Maciejówkę. Tym razem nie skierowałam się na Wrzosy, ale na lasy w stronę Alwerni. I buty okazały się doskonałe na tę wycieczkę. Po ostatnich opadach teren jest mocno podmoknięty, grząska droga i mnóstwo kałuż - ale przecież to nic jeśli się ma kalosze. Mogłam się przedzierać pomiędzy polami lub iść najkrótszą dowolnie wybraną trasą. Widoki prawdziwie jesienne i zjawiskowe. Kiedy zrobiłam już sobie poranny obchód pomiędzy polami kukurydzy płosząc sarny miałam wracać do domu. Plany pokrzyżowała mi jednak pani Zofia - i dzięki jej za to. Pokazała mi i zachęciła do spaceru w pobliskie piękne miejsca, opowiedziała o kolejnych. Oprócz upodobania do rybnieńskich krajobrazów łączyło nas coś jeszcze. Kalosze!
p.s. bardzo dziękuję pani Zofii za poranną rozmowę i wskazówki