Powoli się rozkręcam. Dziś już do łask wróciły trapery, te za kostkę.
Kiedy z Małgosią szukałam bunkrów w Czułówku - pomyślałam, że jest tam tak pięknie, że muszę wrócić na spacer. Rano był lekki mróz, okolica wyglądała zjawiskowo z okna samochodu kiedy jechałam do Krakowa. Wracając widziałam malownicze chmurki. Kiedy ruszyłam na spacer nie mogłam uwierzyć, że coś pokropuje na szyby. Liczyłam, że rozpogodzi się. Tak się nie stało - trudno. Idąc sobie w tej mżawce zastanawiałam się skąd tutaj wzięły szuwary. Moja ciekawość została dość szybko zaspokojona kiedy poczułam jak buty za kostkę wypełniają się zimną wodą... Trudno. Za to dalej było już tylko piękniej. Widoki przez pofalowane pola są niesamowite - w dali majaczy kościół w Nowej Wsi Szlacheckiej, z prawej Kajasówka, z lewej przez drogę Bielany. Od północy widać Mników. Niestety dalej było też błotnisto (trudno). Idąc między polami (i wciąż przybierając na wadze) nie spodziewałam się, że dojdę do ścieżki. Prowadzi ona od drogi 780 aż do (jak sądzę) właśnie Nowej Wsi Szlacheckiej. Ścieżka rozcina na pół zagajnik, którego północną granicę wyznacza mały strumyk. A w zagajniku znowu niespodzianka - miejsce piknikowe i to dość spore. Na powrót wybrałam drugą stronę drogi 780 i jeszcze jedna niespodzianka - natrafiłam przypadkiem na bunkier, którego nie znalazłyśmy we wrześniu. Wracając już wzdłuż drogi jeszcze jedno mnie zastanawiało - dlaczego wszystkie auta tak zwalniają?....