Pukam do drzwi i czekając na zejście gospodarza rozglądam się z ciekawością dookoła. Dużo przestrzeni, w dali Sznury, ogród schodzi do strumyka malowniczo porośniętego drzewami i zabezpieczonego płotkiem. Jak się później dowiem - strumyk latem czasem wysycha, a płotek jest po to by chronić dzieci przed ześlizgnięciem się do wody.
Pojawia się mój rozmówca - pan Stanisław Matyasik, - garncarz - i otwiera przede mną świat glinianych mis, dzbanków, kubeczków - po prostu glinianych cudeniek.
Pan Stanisław pochodzi z Brodeł i sprowadził się do Rybnej w 1960 roku. Garncarstwo to jego pasja i sposób na życie wyrosłe na tradycji lokalnej i rodzinnej. Glinę wybiera w pobliżu domu, na miejscu ma piec do wypalania, jest też pomieszczenie do suszenia i oczywiście koła garncarskie. Podczas gdy pan Stanisław oprowadza mnie po swoim glinianym imperium i opowiada - orientuję się, że kolejnym jego zamiłowaniem są starocie - ot takie "ocalić od zapomnienia".
Od wiosny do jesieni organizuje u siebie warsztaty tak chętnie odwiedzane przez okoliczne przedszkola. Dzieciaki mogą same spróbować tej trudnej, ale jakże wciągającej sztuki. Pan Stanisław specjalnie dla dzieci zakupił to, zrobił tamto, ustawił to tak. Uśmiecham się do siebie - czuję jaką radość ma z tych spotkań z maluchami.
Patrzę z podziwem na misy, miski, miseczki, dzbanki, doniczki, osłonki na świece, garnki. Większość jest zdecydowanie brązowych, ale czasem pan Matyasik pokrywa je niebieskim szkliwem. Wiecie jak długo robi się duży pięciolitrowy garnek? Około pięciu godzin!
A zresztą - nic Wam już więcej nie powiem. Pan Stanisław zrobi to najlepiej. I zaprasza do siebie - dużych i małych. Jest co oglądać, jest co robić i jest co wybierać. No to proszę - 501 348 426.
Dziś garncarstwo to zamierające rzemiosło. Warto je ocalić od zapomnienia - choćby dla tej jednej jedynej niepowtarzalnej misy.