Przyznaję, miałam z tym miejscem kłopot. Znałam już legendę o niewysychającym jeziorku na skraju Nowego Świata i chciałam od dawna zobaczyć to miejsce, ale miałam problem z umiejscowieniem. W końcu zapytałam o to najwłaściwszą osobę - Romana - to na jego blogu po raz pierwszy zetknęłam się z tą historią (popatrz tu). Mapy poszły w ruch i następnego dnia spacer śladami podania sprzed setek lat..
Przy drodze do Mnikowa - najlepiej zatrzymać się na końcu Sielskiej, to już rogatki Rybnej. Ciężko tam wejść, bo miejsce jest zarośnięte trzciną i szuwarami. Przykuwa wzrok już z drogi - mały punkt tuż przy samej drodze odcinający się się od otaczających pól. Kilka drzew, w tym jedno wyschnięte potęgujące wrażenie niesamowitości.
No stała tu karczma czy nie? Zwykle stały przy drogach. Hulali tutaj weselnicy czy nie? Mogli się bawić. Mogli też zlekceważyć przejeżdżającego drogą księdza do chorego. Czy zadrżała wtedy ziemia i pochłonęła wszystkich, a w tym miejscu pojawiło się niewysychającego nigdy jeziorko? Wierzyć, nie wierzyć? Sami sobie odpowiedzcie.
A ja znam niedaleko jeszcze jedno niewielkie miejsce wypełnione wodą...
p.
p.s. Bardzo dziękuję Romanowi za objaśnienia