Późne popołudnie, ostatni moment na wycieczkę. Aparatu nie zabrałam - z rozwagą. Szłam w wąwóz na Bednarzach i chciałam popatrzeć na kamienie pod nogami. Udało mi zejść w dobre miejsce i ruszyłam. Z głową nisko przy strumieniu... W końcu podniosłam głowę i oniemiałam z wrażenia. Tuż przede mną mały wodospad a za nim drugi. Niby widywałam to miejsce ze ścieżki, z góry - ale to co teraz ujrzałam zaskoczyło mnie zupełnie. Ogromne skały i spływająca woda.
Dziś przed południem ruszyłam znowu. Teraz już inną drogą. Zeszłam w dół przy rozwidleniu przy Krzyżu i skręciłam na mostek do góry. Przy nim trochę kamieni i utwardzona ziemia. Aparat już na szyi w gotowości. Zastanawiałam się jeszcze przez chwilę czy skoczyć na jedną nogę czy na dwie i raźno (jednak na dwie) skoczyłam po kolana w grzęzawisko!!!
Ciężki aparat na szyi, do tego plecak i ja w błocie po kolana starająca się złapać równowagę i wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji. Chyba tylko myśl, że jak upadnę - to już na twarz a pode mną aparat uratowały mnie i udało mi się wyjść z błota. Widok był jednak opłakany... Jedyny plus to taki, że już zupełnie przestałam myśleć o tym, że buty są za ciasne i mnie piją...
Ruszyłam dalej być może nieco rozsądniejsza niż chwilę wcześniej. Doszłam do przełomu i wodospadu - dalej robił na mnie niesamowite wrażenie, z pewnością wpływ miała na to perspektywa. Tam też zaczynają się po tej stronie efektowne skały. Na tyle efektowne, że musiałam kawałek zawrócić by wspiąć się do góry, ominąć skały i iść dalej do przodu. Absolutna niemal cisza i spokój zmącone tylko szmerem strumienia. Każdy większy deszcz musi tutaj nieco zmieniać krajobraz. Tutaj koryto zrobiło się szerokie, ale niemal suche - teraz odgłos wody zastąpił odgłos nadlatujących z każdej strony komarów. Koryto znowu się zwęziło i pojawiły porośnięte mchem głazy. Doszłam do końca wąwozu i zawróciłam. Wyszłam na wysokości ulicy Krętej, więc zeszłam w dół by za chwilę wejść znowu w wąwóz, ale wyjść już na Brzezinie. Idąc - wpadałam do wody (czystej wody) chyba jeszcze dwa razy - do auta dotarłam więc - jak na taki spacer - dość czysta. Poza tym wszystkim - było warto. Cudowne widoki, strumień zmieniający co chwilę swój charakter, skały - powiało niemal egzotyką.