Wrześniowa niedziela. Jestem w wąwozie na Bednarzach kiedy przed godziną dziesiątą dostaję telefon - jeśli jestem dalej zainteresowana to mogę przyjechać - za trzydzieści - czterdzieści minut będą wracały. No to ja też wracam. Ubłocona i zmęczona, nie ma czasu na doprowadzenie się do porządku - muszę być przed nimi, przed gołębiami.
Kiedy docieram na ogromną łąkę pana Leszka na Białej - ptaków jeszcze nie ma. Zaczynamy rozmawiać co chwilę spoglądając w niebo czy nie nadlatują. Po siódmej wyleciały do Namysłowa, ale dziś mają trudny lot i powrót się przeciąga.
Kiedy pojawiają się pierwsze spośród osiemdziesięciu sześciu, które wyleciały dziś rano - ustawiam się przy domkach. Siadają na daszku, na żerdce lub od razu wlatują do środka. Orientuję się, że każde wejście do domku wywołuje sygnał. Pan Leszek - a właściwie Leszek bo rozmawiamy po imieniu potwierdza. Przy samym wejściu jest czujnik, który reaguje na czipa w gołębiej obrączce. Dzięki niemu ustalany jest dokładny czas przelotu lub będzie wiadomo, który ptak nie powrócił. Jest jednak jeden mały kłopot - są mądrale, które siedzą przed wejściem i ani myślą wejść do środka - znaczy się opóźniają zasygnalizowanie powrotu.
Leszek nawołuje je, rozpoznaje które są jego, które sąsiedzkie, a które zupełnie obce. Dlaczego tu zawędrowały? Pomyliły drogę czy też chęć przeżycia przygody zdecydowała o zmianie kierunku? Leszek odczytuje nr okręgu na obrączce - 449. Sprawdzam już w domu - toż to Jordanów! Kawał drogi jeszcze przed nim. Później dowiaduję się, że gołąb turysta wraca do swojego domu pod wieczór choć z Rybnej był wypuszczony szybko. Ciekawe dokąd jeszcze zaglądał po drodze.
Jestem pod wrażeniem wiedzy Leszka nt życia i zwyczajów gołębi i nie tylko. Jest również obeznany ze środowiskiem hodowców. Pokazuje mi gołębicę - czempiona. Jest młoda i mocna w lotach, często wraca jako najlepsza. Na czternaście lotów tylko z trzech nie wraca jako zwyciężczyni.
Kiedy się zbieram do powrotu wciąż nie ma jeszcze części ptaków. To był krótki lot (ok. 170 km), ale długi powrót. Ważne (dziś to wiem), że powróciły wszystkie.
p.s. Bardzo dziękuję Leszkowi za poświęcony czas i gościnę.