top of page
Zdjęcie autoraKinga

na spacer się poszło czyli "witamy w świecie jaskiń". o sztuce planowania również...


Oj poszło się i to w większym towarzystwie. Stres jednak był - goście dopiszą, nie dopiszą? Miejsca zbiórki dwa - Paweł pozostał w towarzystwie zaledwie kilku osób przy remizie, na Brzezinę pod figurę Chrystusa w Skale pojechałam z Dorotą i Sebastianem. Miałam czas by spokojnie się podenerwować. Chwilę później pojawia się Danka i usiłuje dokończyć śniadanie. Niepotrzebnie je zabierała, bo zaraz do nas dołącza Asia i Józek z poczęstunkiem.

"Ja trochę wymiękłem od ilości osób, nie spodziewałem się tego i mnie zatkało" napisał wieczorem Paweł. Nooo.... ja też... jest nas w sumie ok. czterdziestu osób.

Dołączają pozostali, jest dużo dzieci - wspaniałych, zaprawionych w wycieczkach dzieci. Maluchy przedstawiają się i tłumaczą ostatniego - jest jeszcze jeden, tam idzie, on jest taki stary, no starszy... Rozumiem - różnica wieku - kilka lat, ale mając samemu zaledwie kilka lat ma się zupełnie inne postrzeganie zaawansowania w wieku innych.

Ruszamy. Sobotnia, półka skalna nad Sobotnią, Dzikiej Świni, Wywierzysko. Dzieci pędzą do strumyka wypływającego z jaskini. Skoro nie ma szans na wejście (woda w jaskini stanowi źródło wody pitnej) to koniecznie trzeba przynajmniej spróbować. Smakuje - jest akcept, możemy iść dalej. Jaskinia przy Kapliczce - niska, wręcz stworzona dla najmłodszych. Chyba wszystkie tam zajrzały. Tuż obok Jaskinia przy Kamieniołomie - tu jest niebezpiecznie, nie można wchodzić do środka, bo grozi zawaleniem. Piknik jednak w pobliżu zrobić można - pora już na to właściwa - bo i goście coś przekąsiliby i niosący pięknie przygotowany poczęstunek w koszykach pozbyliby się balastu. Chyba smakowało bo przy koszykach wciąż widzę maluchy, a to są - wiadomo najbardziej wymagający degustatorzy. Teraz można szukać tej "ósmej" (to moja nazwa). Mam lekki problem z namierzeniem jej na stoku, ale młodzież daje radę. W nagrodę po wycieczce niespodzianka. Patrzę zafascynowana jak dzieci wpełzają - bez obaw, z ciekawością, bez trudu (ech...)

To teraz Ponor. Paweł śmieje się, że "Zasypana" bo tak ją kiedyś nazywałam. Robi wrażenie - to przez nią płynie woda do Wywierzyska. Sypią się dziecięce propozycje i pytania "pani przewodniczko, a zrobi pani Noc w Jaskini? spała pani kiedyś w jaskini?". Przyznaję, że nie spałam i, że pomysł świetny. Jest więcej chętnych?

Schodzimy w dół, do Zapaści i w końcu - "czołówki na głowę!" Przepraszam czy jest ktoś kto nie wszedł do niej? Oj chyba tak, ale niewiele jest takich osób.

To już właściwie koniec, część osób wraca na parking i do domów, ale parę decyduje się jeszcze na wejście do Sobotniej, prowadzi je Paweł. Pozostałych zabieram na degustację miodów i win. Na miejscu Marta oprowadza gości po wąwozie i ostatniej jaskini - jamie. Widzę, że wąwóz robi wrażenie na gościach, podobnie przygotowane degustacje. Nie mogę dłużej zostać, muszę wracać i naszykować się na... wesele, o którym zapomniałam w ferworze przygotowań do spaceru. I o zaplanowanym od miesiąca na ten dzień spotkaniu z koleżanką jadącą z Warszawy... Co za szczęście, że dzień wcześniej zadzwoniła i spytała - "czy jutrzejsze spotkanie jest aktualne?"...

73 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page