Mała dziewczynka, czarnowłosa, czarnooka. Ma pierwszą hulajnogę w Rybnej - szczęściara. Jeszcze drewnianą, ale z gumowymi kółkami. Jeździła nią po ubitej drodze. Gdy droga była sucha, to była lepsza niż teraz chodnik. Tak mówią. Dziewczynka z murowanego domu przywoływała dzieci z sąsiedztwa do zabawy. We wszystkie dni tygodnia. Poza sobotą. Soboty dla niej i dla jej rodziców były święte.
Mała kilkuletnia żydowska dziewczynka. Jedno z nielicznych żydowskich dzieci w swojej społeczności. A ta społeczność to zaledwie kilka rodzin - braci w wierze. Trzech karczmarzy, dwóch krawców, rzeźnik i może ktoś jeszcze na Nowym Świecie - dobrzy sąsiedzi, niewadliwi, gotowi do pomocy.
Ale wojna to okrutny czas próby dla wszystkich. Odbiera marzenia, również te dziecięce.
Nie znam imienia dziewczynki.
Od piątkowego wieczoru, w przeddzień Szabatu nie mogła opuszczać domu, więc tego dnia użyczała dzieciom po sąsiedzku swój dziecięcy skarb - hulajnogę. Przecież nie mogła na niej jeździć w soboty. Po co więc miałaby stać nieużytecznie?
Rok 1942, upalne lato. Niemcy zarządzają w ramach Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej wywóz ludności żydowskiej. W Rybnej to pod kościół są ściągani Żydzi. Każda rodzina może zabrać ze sobą dobytku tyle ile zmieści się na jedną furmankę. Hulajnoga? Tylko będzie zawadzać! Pierzyny, naczynia, podstawowe ubrania. To można zabrać. Biżuterię i pieniądze też, ale trzeba bezpiecznie schować. Dziewczynka woła sprzed domu przyjaciółkę rówieśniczkę - “Włada, Włada, przyjdź! Weź hulajnogę, ja wyjeżdżam, Niemcy nam każą wyjechać. Nie wiem co z nami będzie. Teraz jedziemy do Alwerni. A później pociągiem. Wiesz Włada? Będę pierwszy raz jechała pociągiem…”
Dzieci z sąsiedztwa płaczą.
Nie wiem kiedy i jak się zakończyła ta podróż. Myślę, że mała dziewczynka, której imienia nie znam do ostatniej minuty była chroniona przez swoich rodziców. Mała dziewczynka o ciemnych oczach i włosach, której jedynym przewinieniem było to, że urodziła się niewłaściwego roku i pod niewłaściwą gwiazdą. Gwiazdą Dawida.
rys. Z. Heller
Niniejszy tekst powstał w oparciu o wywiad p. Karola Rostworowskiego z p. Janem Bigajem, naocznym świadkiem opisanych wydarzeń, ale stanowi zbeletryzowaną całość historii, która mnie wyjątkowo poruszyła.