"Zostaw to wszystko, lecą samoloty bo strasznie buczą".
"I wtedy nadleciały, cały Kamień zadymiły i zaczęły spadać bomby" - wspomina pani Władysława Knapik z Kamienia swoją rozmowę z ojcem sprzed ponad 75 lat..
Dzień 13 września 1944 wbił się w jej pamięć jak odłamki potrzaskanych szyb w całym Kamieniu w ziemię.
Miała wtedy 17 lat. Tej środy obierała proso na kaszę.. Mieszkali w pobliżu kościoła i to tam spadło najwięcej bomb - w sumie ok. 460. Jedna z nich trafiła w ich dom. Pani Władysława nie zdążyła jednak uciec, Została w walącym się domu, ale szczęśliwie nic jej się nie stało. Zaczęły się nawoływać z siostrą, rozpaczliwie wzywała pomocy, ktoś pomógł jej wydostać się spod gruzów.
W Kamieniu od nalotu zginęło 8 osób, wszyscy są pochowani we wspólnej mogile na cmentarzu parafialnym. Droga prowadząca przez las usłany lejami nosi nazwę Ofiar Bombardowania. Część lejów w polach została zasypana i wyrównana.
Aliancki nalot był wyznaczony do zniszczenia składu niemieckiej amunicji w Tenczynku. Samoloty nadlatywały od zachodu. Jeden amerykański Liberator B-24 o nazwie Hell's Angel został zestrzelony przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą koło Wadowic - na pokładzie Angel było 6 członków załogi, zginęli wszyscy. Ryczów upamiętnił to wydarzenie, obecnie stoi tam pomnik.
Pani Władysławie Knapik i jej synowi Janowi serdecznie dziękuję za poświęcony czas i podzielenie się historiami. Pani Beacie Ciepacz ukłony, bez niej nie byłoby tej opowieści.