No i jest już lato. Gorące, pachnące, burzowe. Pełne kwiatów, traw, owadów, śpiewów ptaków wcześnie rano i grania świerszczy wieczorem na łące.
Łąka to świetne miejsce na spacer. Łąka to oddzielny świat. Taki magiczny mikrokosmos na wyciągnięcie ręki. A ponieważ teraz nie wszystkie są regularnie koszone to wśród wysokich traw dzieje się naprawdę dużo.
W czerwcu zapuszczałam się często w ten świat i nie mogłam się nadziwić jego bogactwem. Sami zobaczcie. Sami spróbujcie. Lato dopiero się zaczyna. Okazji będzie w bród.
Jednego dnia zobaczyłam wśród wysokich traw na łące między Frywałdem i Sanką małą sarenkę czekającą na mamę. Siedziała cichutko, nie ruszała się. Gdybym szła metr dalej na pewno bym jej nie zauważyła. Nawet gdy byłam bardzo blisko niej myślałam, że to stary zgubiony przez kogoś sweter. Dopiero gdy byłam ze dwa metry od niej zauważyłam, ze to sarna. Maluchy saren są bardzo ciche i nie wydzielają zapachu żeby nie zwabić drapieżnika. Potwierdzam bo mój pies, który szedł na smyczy obok mnie w ogóle się nie zorientował, że kogoś mijaliśmy.
W tym tygodniu znaleźliśmy w trawie niedaleko naszego domu rogi koziołka. To wszystko jest tak blisko nas. Mamy tu naturę, mamy tu wszystko.