Idę za panem Jankiem. Idę bez aparatu bo zapomniałam przełożyć z komputera do aparatu kartę pamięci. Po południu przejdę tę trasę jeszcze raz, bo aż szkoda takiej wyprawy i pięknego słonecznego dnia.
Wchodzimy na drogę, dziś to niewidoczne ścieżki co najwyżej wydeptane przez zwierzęta a najczęściej zarośnięte wszędobylskimi kolczastymi krzewami. Droga do Orleja. Nie, nie na Orlej - tylko właśnie do Orleja czyli do kamieniołomu. Tą drogą kiedyś szli górnicy i inni pracownicy z Rybnej. Droga przez Wrzosy.
Idziemy do budynku świetlicy. O, przepraszam! Do ruin tego budynku. To był kiedyś największy budynek w orlejowskim świecie kamieniołomu, dziś to największe poziome relikty. Prowadzą do niego dwie drogi (ścieżyny). Owa świetlica nie miała nigdy możliwości zabłysnąć pełnym światłem. Od momentu jej postawienia właściwie już nie służyła nikomu, nie kwitło tam życie towarzyskie, nie grała muzyka, nie rozmawiano. Tak było w starej drewnianej świetlicy, która stała kiedyś pomiędzy nową a sklepem. Kres kopalni postawiło przejęcie przez Chrzanów. Od tego czasu rozpoczął się zmierzch kamieniołomu. Ale chodźmy dalej - schodzimy sklepowymi schodkami, dookoła nas "hołdki" i glinianki - to usypane góry porfirowego drobnego kamienia to wykopane szybiki. Nikomu dziś niesłużące, będące jedynie urozmaiceniem krajobrazu.
Przeskakujemy potok, który potokiem kiedyś nie był a jedynie strużyną zamkniętą w kamiennym korytku i docieramy do prawie niewidocznych resztek kuźni. Dobrze rozwinięta kopalnia musiała mieć również kuźnię gdzie odkuwano i naprawiano części maszyn. Jest niewidoczna z drogi i zarośniętych mchem do tego stopnia, że najlepiej trafić na jej resztki idąc zwyczajnie trawnikiem i potykając się o kawałek muru. Kuźnia jest tuż przed składzikiem olejowym, a za nim i za starym brechem w usypanym (prawdopodobnie) wzniesieniu tkwiła prochownia. Została zasypana i można się ledwo domyślić, że tam była.
A teraz wiecie co zrobimy? Wrócimy główną drogą, której kiedyś też nie było - do parkingu, miejsca odpoczynku i do domów zastanawiając się - prawda czy sen?...
Ten post powstał dzięki wielkiej energii Pana Janka - dziękuję!