Dawno nie zaglądałam do Piekła. Pomyślałam, że najwyższy czas, a rześkie “skoro świt” zachęcało do spaceru dolinką. I tylko krótkie spodenki wywoływały obawy przed masą pokrzyw i komarów. Alu tu spotkała mnie przyjemna niespodzianka…
Piekło przywitało mnie szerokim korytem z usypanymi, ściągniętymi z góry kamieniami, a pokrzywy poległy pod nimi. Tam gdzie kiedyś musiałam przeskakiwać, żeby z kolei nie wpaść do wody teraz kamienie gwarantowały przejście suchą stopą. I im dalej w Piekło tym lepiej! Nie mogłam uwierzyć, że teraz to takie proste. Hmmm, proste ale tylko do pewnego momentu, nagle przede mną pojawiła się kałuża od jednego brzegu do drugiego i tu musiałam się poddać. Bez kaloszy wolałam nie ryzykować przejścia, które mogło się skończyć kąpielą, w dodatku błotną.
Rozsypane kamienie powodują, że woda pomiędzy nimi jest płytka. to zachęca do poszukiwań odłamków lub całych skamieniałości. Zieleń jaru aż kłuje w oczy, firana bluszczu na powalonym drzewie sprawia wrażenie strażnika chroniącego piekielnych skarbów u jego bram. Tylko białe koryto dolinki chwilowo szerokie - odcina się od reszty.