Kiedy byłam już na miejscu przypomniałam sobie, że właśnie tam usiłowałam się przedrzeć zimą taką jak dziś z Anią. Rychło wczas. I tak dojechałam bez przeszkód po krętych dróżkach Bednarzy - no cud niemalże - pod niebieską kapliczkę w skale. Trzeba jednak przyznać, że zima nam się dziś przydarzyła piękna, szkoda byłoby takiego dnia. Szarość skał, biel śniegu, czerń drzew i bezlistnych gałęzi poprzetykanych gdzieniegdzie zielonymi iglakami - niby monotonia i można by rzec - szarość a mimo to bajkowe krajobrazy. O! Nawet jaskrawa plama w tej bieli się znalazła - wrośniętych w pień grzybów.
Ruszyłam Brzeziną w górę by zejść do potoku. Mokry śnieg lepił się do butów i dzięki temu droga w dół była łatwa. Skaliste przełomy wyglądały pięknie, woda spływała ze skał wartko i z głośnym szumem i obmywała głazy leżące poniżej. Mocniej odsłonił się brzeg po lewej stronie - przyszło mi nawet do głowy, że być może właśnie odsłania się gigantyczna jaskinia - największa w Rybnej. Nie miałam kaloszy tylko zwykłe płaskie kozaczki a teren robił się coraz trudniejszy przy potoku i musiałam kończyć spacer. Mimo to było cudownie nałapać garść świeżego powietrza w płuca i nasycić oczy bielą, czystym puchem. Jutro sobota - macie pomysł na spacer?