Upał. Myśli natrętnie kierują w stronę wody. Na mapie wypatruję miejsca na spacer. Dawne koryto Wisły w Wołowicach wygląda jak haczyk. Stamtąd niedaleko do rzeki - to mnie zachęca.
Dojeżdżam do stawu. Jest dobre miejsce do zaparkowania, schodzę do wody. Jest "złota godzina" - jak mi to za chwilę przypomni mieszkaniec Wołowic pielęgnujący imponująco piękny ogród. Wszystko powoli otula się w ciepłej złocistej poświacie.
Zbiornik to też łowisko, ryby jednak nie biorą - żali się wędkarz - jest zbyt ciepło. Życzę na odchodne dużej ryby i jadę do wałów wiślanych.
Na skrzyżowaniu jest mała wysepka, doskonałe miejsce do zatrzymania się. Wspinam się na wały. Rzeka nie jest zbyt dobrze widoczna, za to skawińskie kominy - owszem. Kominy mam za plecami a ja idę zarośniętą ścieżką przed siebie. Pomimo ograniczonego widoku rzeki jest pięknie. Z dobrodziejstw bliskości wody i ostatnich opadów ktoś jeszcze korzysta. Bocian w wykoszonej łące szuka pożywienia. Idę górą zarośniętą ścieżką. W dole co chwilę pojawiają się rowerzyści - cudowna pora - na spacer, przejażdżkę, zdjęcia....