Wchodzę w ścieżkę wzdłuż Piekła, ale nie zamierzam dziś do niego schodzić. Będę szła nią cały czas aż wyjdę na górę - czyli niby gdzie - do nieba? Niebo zobaczę na końcu, ale ścieżka prowadzi jeden poziom wyżej niż wąwóz. Po lewej głęboki parów Piekła, po prawej jeszcze porośnięte drzewami wzniesienia. W połowie drogi - powiedzmy do nieba - nieosłonięte skały. Nie są zbyt wysokie, są zwietrzałe, mają szczeliny, małe okienko - może to zalążek jaskini? Płoszę sarny, zająca - pierzchną w różnych kierunkach jakby odsłaniały przede mną drogę, Do nieba? Czysta biel śniegu raczej koi niż kłuje w oczy. Czy idę właśnie przez czyściec? Wrota powalonych drzew, połamanych gałęzi rozstępują się przede mną. Jeden stopień poniżej zera czyni z nimi cuda. W końcu widzę i niebo. Jest granatowe, przykuwa uwagę, budzi niepokój. Przełamuję więc drogę, wychodzę po drugiej stronie wąwozu i wracam do Skotnicy. Po lewej mam teraz wąwóz - nie widzę go, ale wiem że tam jest - poniżej drzew. Po prawej przez chwilę widzę wieżę na Wielkiej Górze i pola. Zanim zejdę do Skotnicy otrę się jeszcze prawie o Kornowiec. Między drzewami wypatruję ule - będzie latem miód "wrzosowy"?
Kiedy już jestem na głównej drodze krajobraz kusi. Schodzę w dół i kieruję się do wodospadów. Choć teren w tym miejscu mocno zarośnięty - przejście teraz przez niego to niema łatwizna, nagie krzewy nie bronią dostępu do przełomu i skał. Mimo to zahaczam nogą o płożące się gałęzie ostrężyn i wywracam. Cały czas towarzyszy mi głośne ujadanie psa. Przez chwilę również on - ale strumień w jarze stanowi barierę - albo mi się tak tylko wydaje. Dojdę do wysokich skał tak różnych od tych w Piekle choć na mapie to niemal jedna linia głęboko wcięta w teren. I wyjdę ponad nie kiedy teren na to pozwoli. Teraz stojąc na otwartym polu widzę na południu ośnieżone góry. Ścinam zagajnik po lewej i znów jestem na drodze. I znów kusi mnie droga po drugiej stronie. Jeszcze tylko sto, dwieście metrów. Drewniany budynek szopy i dom Trąbki wśród ośnieżonych drzew sprawiają baśniowe wrażenie - zresztą jak cały ten spacer.
Czas już naprawdę wracać. W końcu w dwie godziny otarłam się o piekło, przeszłam czyściec i sięgnęłam nieba. Takie cuda tylko w Rybnej.