top of page
Zdjęcie autoraKinga

pani nauczycielka


Zofia Sommerfeld, Filipowicz (z d. Franaszek) ur. 24 stycznia 1910. Entuzjastka esperanta, psów, nart i spodni, wróg niedzieli.

Zosia urodziła się w rodzinie wielodzietnej w Krakowie a jej dzieciństwo przypadło na okres I wojny światowej. Wtedy zmarł jej ojciec a matka musiała zmagać się z utrzymaniem gromadki dzieci. Mimo to ukończyła Seminarium Nauczycielskie z wynikiem bardzo dobrym. Na maturze wybrała przedmiot wprowadzony zaledwie kilka miesięcy wcześniej traktujący o sprawach politycznych i społecznych.

Szybko rozpoczyna pracę zawodową jako nauczycielka w szkołach powszechnych - kolejno w

Bielanach, Czułówku, Kamieniu, Ochodzy koło Skawiny , w Czernichowie, w Skawinie.

Kamień, Czułówek, Czernichów - tu spędziła część życia, najważniejszy czas - ukochane miejsca.

W Czułówku była kierowniczką szkoły o jednoosobowej obsadzie i jak się śmiała wspominając to, konferencje pedagogiczne powinna była przeprowadzać patrząc w lustro, aby powiększyć grono pedagogiczne. Organizowała wycieczki w okolice Czułówka. Prowadząc dzieci przez łąki łapała razem z nimi żaby, dżdżownice i przy okazji objaśniała nazwy roślin. Zimą z myślą o paniach przygotowywała zajęcia z robótek ręcznych (wspólnie ze sprowadzoną instruktorką). Prowadziła chór i przygotowywała przedstawienia.

Noszenie się "po męsku" czyli krótkie włosy i spodnie spowodowały upomnienie księdza z rybnieńskiej ambony.

Mieszkając w Czułówku miała psa, do którego mówiła w esperanto. "Gdy Mama wyjechała na wakacje, musiała zostawić go u swoich sióstr, zostawiła kartkę z komendami, ale kiedyś kartka zaginęła. Był kłopot, bo ciocie nie mogły się porozumieć ze zwierzakiem - wspomina Ewa, jej córka i dalej "świetnie opowiadała, na każdym spacerze w Kamieniu wysłuchiwałam wątki rożnych opowiadań i powieści z literatury. Rysowała kolorową kredą na szkolnej tablicy obrazki, których potem dzieci nie pozwoliły szybko zmazac, bo żal. Pocieszała dzieci i tłumaczyła, ze należy pić tran, który był obowiązkowy w szkołach po wojnie"

Wraz z drugim mężem - Alojzym Filipowiczem wystawiali sztuki teatralne i śpiewali kolędy na cztery głosy, z którymi jeździli furmanką po okolicznych miejscowościach (pracowała wtedy w Kamieniu)

W czasie wojny prowadziła tajne nauczanie. Konspiracja oczywiście była pełna, nie wiedziała o tej nauce nawet córka Ewa, choć gromady dzieci przychodziły do niej "pobawić się". Cała rodzina mieszkała wtedy w szkole.

Po wojnie - Zośka jak to Zośka - okazała nieposłuszeństwo obywatelskie w sprawie niszczenia książek przedwojennych w bibliotece szkolnej. Nie oddala wszystkich na makulaturę, część z nich zachowała. Na tych książkach wychowało się sporo kamieńskich dzieci.

Do końca swoich dni była niezwykle pogodną i ciekawą świata osobą, zawsze uśmiechnięta. Miałam szczęście poznać ją i jej męża Alojzego. Zmarła 11 stycznia 2004.

p.s. Wszystkie informacje w formie wspomnienia przygotowała jej córka Ewa, za co bardzo dziękuję.

Zdjęcia zamieszczam dzięki uprzejmości pana Piotra Kapusty prowadzącego stronę Historie podkrakowskie - Gminy Czernichów i Liszki

78 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

tabor

bottom of page