top of page
  • Zdjęcie autoraKinga

co my tu mamy?


Rozciętą rękę, parę siniaków i to coś... Co to jest?

Rzecz się zaczyna na Łysej Górze (nomen omen). Chcę iść w kierunku wąwozu przy Bednarzach od strony Sanki. Wchodzę w drogę w bok i widzę czarny kawałek asfaltu. Nie mam do niego zaufania więc stawiam na nim jedną stopę by go zbadać i padam z całą wyzwoloną energią i badam go całą prawą stroną. Aparat w lewej ręce. Usiłuję się podnieść jak dziecko z ślizgawki. Kiedy w końcu mi się to udaje to postanawiam już nie iść drogą tylko zjechać w dół po zmrożonym śniegu. To najlepsze rozwiązanie. Prawa ręka prosi się o uwagę - więc patrzę - rozcięta i leci krew. Nie potrafię założyć rękawiczki - albo z bólu albo nabrzmiała, trudno.

Zima tutaj trzyma na całego, zagajnik wygląda bajkowo. Przechodzę na drugą stronę wąwozu na samym początku, bo wiem, że w tych warunkach może być później ciężko. Zza drzew przedziera się poranne słońce, mróz się iskrzy. A to co?

Między drzewami łukowaty murek, resztki jakiejś budowli z kamienia. I trochę dalej rzucone jeszcze dwie resztki kamiennego czegoś, schodki. Nie przychodzi mi nic do głowy co to mogło być, zastanawiam się tylko czy bez śniegu, w zieleni też wygląda tak zagadkowo czy może krzewy i liście wszystko przysłaniają. Wychodzę znad wąwozu, z lasu na wzgórze. Słońce już mocno świeci, ręka boli coraz bardziej, ale przynajmniej mogę założyć rękawiczkę. Co to było w lesie? Jaki dom tam stał, czy wtedy rosły tam drzewa...?

Macie jakiś pomysł, wiecie coś na ten temat? I uważajcie jak będziecie tam iść, łatwo się poślizgnąć...


50 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

uwaga płazy

wiosna

bottom of page