top of page
Zdjęcia-i-spacery-po-Rybnej.png

zdjęcia i spacery po Rybnej

szlachetne zdrowie...

... nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz - pisał Jan Kochanowski kilkaset lat temu i nadal, mimo upływu czasu, słowa te są jak najbardziej aktualne. Ostatnio o zdrowiu i odporności rozmawia się, słucha i pisze częściej niż jeszcze parę lat temu. Może warto więc przypomnieć parę starych sposobów na życie w dobrej formie.


Oto kilka wspomnień:


- Do doktorów się za bardzo nie chodziło. Jak ktoś miał gorączkę to pod pierzynę, wyleżeć to, wypocić i się zdrowiało. Mój tata, który pracował w lesie, prawie nigdy nie chorował, a robił też w największe mrozy. Raz wrócił z lasu słaby, chory. Wypił kieliszek wódki i pod pierzynę, tak się pocił, że rano był mokruteńki, ale przeszło mu bo następnego dnia poszedł do roboty.


- Jak się miało kurzajkę na przykład to się obkładało ją jaskółczym zielem i znikała. Jak to nie pomagało, albo była zima i ziela nie było, to się czekało aż duża urośnie, obwiązywało się ją końskim włosem z grzywy czy z ogona, podwadzało się i dało się wyrwać całą z korzeniem. Pamiętam jak raz mój ojciec miał dużą kurzajkę na ręce i wszystkie te sposoby zawiodły. Poszedł do kowala, ten rozgrzał do czerwoności taki długi drut i wbił mu go w tą kurzajkę a to ino syknęło i było po kurzajce. Ale na pewno go to bolało bo aż krzyknął.


- W domu nie było butów dla wszystkich dzieci i jak zimą chodziliśmy do szkoły to się wymienialiśmy. Raz w butach jeden szedł raz drugi. Ten co miał stopy poowijane tylko w jakieś onuce to wiadomo, że zmarzł, ale grzaliśmy nogi w szkole w popiele bo tam się w piecu zawsze paliło. Babcia i mama umiały robić syropy, wiedziały jak używać ziół i tak się leczyliśmy. Inna sprawa, że jak ktoś we wsi poważnie zachorował to umierał bo na leczenie nie było pieniędzy.


- Dawno ludzie umierali dokładnie na te same choroby co teraz, tylko ich nie leczyli, nie brali leków więc umierali wcześniej. Dziadek Adam na przykład miał astmę. Widzę go jak dziś, w koszuli, kamizelce, kapeluszu i tych jego długich, siwych wąsach, jak idzie do nas do domu i przystaje bo nie ma siły. Tu nie było wtedy wyrównane, więc było takie małe wzniesienie, nie żadna górka konkretna, ale on i tak zawsze tam przystawał bo musiał odpocząć. Widzę go jak tam stoi zasapany, przez tą astmę nie może złapać powietrza, oddycha ustami i kaszle a po chwili rusza dalej. On był wtedy taki stary. Wydawał mi się stary jak świat i na takiego wyglądał a przecież był młodszy niż ja teraz...





39 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Poniedziałek

bobo

Głuchówki

  • Facebook
  • YouTube
  • Instagram
bottom of page