To ostatni spacer w październiku. Od kościoła w górę, za cmentarzem po kilkuset metrach w lewo - nigdy tam jeszcze nie szłam. Pachnie butwiejącymi liśćmi i melancholią. Kiedy minęłam cmentarz zrobiło się pusto, z tyłu za mną został gwar ludzi i masa samochodów usiłujących znaleźć miejsce do zaparkowania.
Moją melancholię pogonił piesek przyspieszający zdecydowanie mój chód a resztki nostalgii rozwiały się wraz z wkroczeniem na błotnistą drogę pomiędzy tą wyschniętą malowniczą kukurydzą. Nie pomogły cenne wskazówki mijanego pana jak mam dojść z powrotem do drogi - skręciłam za szybko, może dlatego że naprzeciw mnie znów wybiegło małe zwierzę o donośnym głosie. Wolałam nie ryzykować. Co tam ubłocone buty, grunt że całe! A widoki zrekompensowały nawet te ubłocone buty!