top of page
  • Zdjęcie autoraKinga

bez tytułu


Siedzę i myślę nad tytułem. Brak mi słów. To może lepiej bez tytułu. Obudziłam się ok. 3 nad ranem. Wypiłam pierwszą kawę (smakuje najlepiej), nakarmiłam kota - a może w odwrotnej kolejności, bo żyć by mi nie dał - i sprawdziłam sytuację za oknem. Od południa były chmury, ale od wschodu czyste niebo - o to chodziło! Wschód słońca powinien być ok. 4.40, pozbierałam się więc spokojnie i po czwartej wsiadłam do auta. Było zupełnie jasno, ptaki śpiewały i od wschodu różowiło się niebo. Trochę nie mogłam się zdecydować skąd mam oglądać wschód słońca - ale w końcu postanowiłam pojechać na Wołek. To dla mnie wyzwanie - auto musiałam zostawić przy drodze i pójść dalej pieszo - a to jeszcze bywa trudne. Tym razem z wrażenia zostawiłam nawet telefon w aucie.

A Wołek na mnie czekał i nie zawiódł. Nad polami delikatnie i nisko snuły się mgły. W dali zobaczyłam klasztor na Bielanach. Niebo się różowiło a ja szłam powoli, przystawałam i czekałam na ten wschód słońca - no przecież w końcu nadejdzie. I nadszedł - i było cudnie. Postanowiłam wracać i odwróciłam się. Po kilku krokach jednak spojrzałam ponownie za siebie i oniemiałam. Wszystko, cała okolica rozpłynęła się w gorejącej czerwieni. Poczułam się zupełnie nierealnie. Teraz jakby tego było mało - podnoszące się mgły zaczęły spowijać okolicę.

Tak myślę sobie - piękne powitanie zgotował mi Wołek...

i jeszcze coś


76 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

potok

uwaga płazy

bottom of page