Jadę trasą, którą znam niemal na pamięć - krótka prosta, zakręt w prawo, zakręt w lewo, znowu w prawo - a nie wiem co jest po drugiej stronie drogi. Czasami mnie to męczy i nie daje spokoju, zwłaszcza gdy z góry widzę ładne widoki. Droga z Sanki do Kryspinowa przez Mników jest bardzo malownicza. Po prawej rybniańskie Morgi, a po lewej... właśnie co? Wiem tylko, że Sanka. Z głównej drogi schodzę w ściężkę między polami, która doprowadzi mnie zaraz do zagajnika. I tu już niespodzianka - zagajnik okazuję się małą dżunglą z bardzo mocno pofałdowanym terenem na niewielkim odcinku przez który płynie potok. Powalone drzewa potęgują wrażenie dziczy, trudno się przedostać pomiędzy krzewami. Kiedy z niego wychodzę trafiam na całkiem spokojną ściężkę oznaczoną jako szlak. Prowadzi mnie w dół jak wąwóz. Na górze widzę drzewa owocowe.
Dochodzę do krzyżujących się dróg. W prawo doprowadziłaby mnie do Zimnego Dołu. Skręcam w lewo. Wychodzę na otwartą przestrzeń, widzę łąki, pola i drzewa. Nie ma spektakularnych krajobrazów, ale i tak jest pięknie. Zataczam w lewo łuk i schodzę znowu w dół do zagajnika. Tam zebrała się woda, wygląda jak małe jeziorko. Powoli kieruję się do głównej drogi. Ponieważ jestem jeszcze dużo niżej od jej poziomu to wygląda z przejeżdżającymi nią autami jak dziecięca ilustracja - auta to małe autka, droga to nitka, tylko słońce zachowuje proporcje.
Uff, zaspokoiłam ciekawość. A Wy macie takie miejsca, które codziennie mijacie i zastanawiacie się co też tam może być? No to zatrzymajcie się przy okazji i choćby rzućcie okiem.