top of page

po zaćmieniu wstaje dzień


i też jest piękny. To jednak księżyc mnie obudził, który nachalnie zaglądał w okna. Męczył mnie bardzo, wyraźnie dawał do zrozumienia, że nie pora spać. Księżyc ciągle wyglądał pięknie i był pomarańczowy, a godzina już była wpół do czwartej. Właściwie można jechać i oglądać wschód słońca. Najlepiej z Bucej Góry, gdzie ostatnio zaciągnęłam znajomą, ale wtedy nie miałyśmy szczęścia i było pochmurno.

Teraz niebo było czyste, powietrze jeszcze rześkie i przyjemny chłód. Wyszłam na górę i czekając na wschód rozglądałam się po okolicy. Jedna wieża nadawcza, druga wieża - dla mnie jak wyznaczniki na mapie. Świat z góry wygląda inaczej. Poranne mgły otulały domy i dolinki. Sprawiały wrażenie morza, a z tego morza można było nawet dojrzeć wynurzającego się wieloryba... Ciągle czekając zaczęłam robić zdjęcia trawom. Kiedy podniosłam w końcu głowę okazało się, że słońce już zerka znad ziemi. Zrobiło się czerwono. Na wprost siebie miałam rosnące i przesuwające się coraz wyżej słońce a dokładnie na wprost niego, za moimi plecami - blednący i znikający księżyc.

Księżyc i słońce na wprost siebie a pomiędzy nimi mały skrawek ziemi. Mały skrawek, z którego można oglądać cuda.

13 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

potok

bottom of page