Idę Nowym Światem do góry, skręcam w prawo. Jest bardzo ciepło, spod nóg ucieka mi kilka małych jaszczurek, motyle latają nisko przy trawie. Po prawej widzę góry - dziś są wyraźne, po lewej drzewa, między nimi prześwitują domy. Zupełnie normalny widok.
To zróbmy przeskok.
Zaledwie około 120 000 lat wstecz. Miejsce to samo - a jakby nieco inne. Musi być lato, bo to plejstocen i jeszcze surowy klimat, zimą okolice nie są gościnne. Dopiero od niedawna powstają warunki klimatyczne sprzyjające osadnictwu - lasy zasobne w faunę i łąki z roślinami do zbieractwa, o jaszczurkach wybiegających spod nóg nie ma mowy. Od południa nadciągają powoli plemiona - zapędzają się prawdopodobnie w pogoni za zwierzyną. Kobiety zbierają dzikie owoce, a mężczyźni polują na zwierzynę. Po drodze zbierają odłamki krzemienia i po powrocie z polowania obrabiają. Tu, w tym miejscu mają pracownię krzemieniarską. Niewiele jest śladów człowieka z okresu paleolitu. Mieszkają zapewne gdzieś w pobliżu, możliwe że wykorzystują w tym celu jaskinie (choćby Schronisko na Wrzosach).
A w pracowni wre. Ociosywane są odłupki, rdzenie, powstają drapacze, tylczaki, pięściaki. Co więcej - kwitnie handel wymienny. Stąd - dalej "w świat" idzie obrobiony krzemień a do nas trafia obsydian i radiolaryt. Człowiek neandertalski ma ręce pełne roboty. Plemiona w paleolicie osiedlają się tutaj sezonowo i to po wielokroć, prawdopodobnie przekazują sobie wiedzę na temat obozowisk z pokolenia na pokolenie.
Upalny dzień, wchodzisz w boczną drogę od Nowego Światu. Pośród hałasu od drogi i dźwięków tętniącej owadzim i ptasim życiem łąki słyszysz nagle odgłos ociosywania kamienia o kamień... To nie złudzenie, mijasz pracownię...
p.s. Robiąc niniejszy wpis korzystałam z "Natura i kultura w krajobrazie jury"