z dużej chmury...
- Kinga
- 1 dzień temu
- 1 minut(y) czytania
Jadę na Sznury. Gdzieś daleko na zachodzie ciemne niebo. Nie, nie chmury, właśnie niebo, całe w granacie, ale przecież z boku słońce. Będzie z tego jeszcze piękna pogoda i zachód słońca.
Idę przez Sznury, świat pociemniał, ale jest zjawiskowo. Słońce rozproszyło się i daje żółto-różową poświatę.
Zawracam, jasna aura rozlewa się po niebie, pięknie to wygląda. Z kukurydzianych pól dochodzi szum. Pomyślałam jeszcze, że ten szum brzmi jak armia strachów na wróble kiedy zaczęły uderzać krople deszczu. Odwracałam się jednak, żeby robić zdjęcia, bo przecież z tego wielkiego deszczu być nie mogło. Tym sposobem nie mogąc biec doszłam do auta cała mokra. Aparat chroniłam pod kurtką ile się dało, ale ileż się dało cały czas robiąc zdjęcia? W końcu - wiadomo, z dużej chmury… mały deszcz?





















