top of page

Doły

  • Zdjęcie autora: Kinga
    Kinga
  • 7 kwi
  • 2 minut(y) czytania

Wilcze — gdyby ktoś chciał wiedzieć — choć nie spotkałam tam wilków, tylko dziki. Ale zacznijmy od początku.

Wymyśliłam sobie, że w niedzielne przedpołudnie wybiorę się “w krzoki”, do Babic, do Wilczych Dołów. Nic o tym miejscu nie wiedziałam, poza tym, że spodobała mi się nazwa, a na mapie lidar teren przedstawiał się interesująco (dokładnie w tej kolejności). Mapa Google za to roztaczała przede mną wizję drogi szerokiej, swobodnego manewrowania i luźnego parkowania. Kiedy skręciłam w ulicę, szybko zorientowałam się, że… Google jak to Google. Nie dojechałam tam, gdzie chciałam, ledwo mieściłam się przy zawracaniu. Skorzystałam z uprzejmości właściciela domu przy tej ulicy i zatrzymałam się przed jego bramą.

Gospodarz, zapytany o Wilcze Doły, zaśmiał się gorzko, stwierdzając, że teren miał być zagospodarowany. To wprawiło mnie w lekki niepokój. Weszłam w las — po prawej miałam mieć wydzielony obszar „Wilcze Doły” — ale wpierw poszłam w lewo, dość szerokim wąwozem pomiędzy zadrzewionymi pagórkami, jeden przy drugim. Trochę to przypominało wąwozy arkozy kwaczalskiej (oddalone zaledwie o 4 km). Masa połamanych drzew i gałęzi utrudniała swobodny spacer. Do tego tu i ówdzie — bobrzyska. Wchodząc w ścieżki pomiędzy kopce, można stracić orientację, gdzie się jest — i tylko rozejrzenie się ze szczytu uświadamia „którędy do wyjścia”.

Zaczęłam się swobodniej rozglądać i wspinać. Z góry zobaczyłam „Wilcze Doły”. Zawróciłam, by się tam dostać. Tu teren był bardziej płaski i usłany straszliwą ilością śmieci. Po lewej zobaczyłam coś, co było chyba kiedyś amfiteatrem (tu coś takiego?). Zignorowałam jednak te relikty branży rozrywkowej i poszłam dalej przed siebie. Przyglądałam się kamieniom pod nogami, kiedy usłyszałam pochrząkiwania i kątem oka zarejestrowałam ruch — to stadko dzików, spłoszone moim pojawieniem się. Nim zdążyłam uruchomić aparat, dziki zniknęły. Pochyliłam głowę nad ścieżką, kiedy usłyszałam ponownie chrząknięcie. Podniosłam głowę — locha przywoływała warchlaczki, których wcześniej nie zauważyłam. Aparatu nawet nie próbowałam uruchomić…

W domu przeszukałam sieć. To rzeczywiście był teren przygotowany pod imprezy — z zapleczem, z estradą… Nie wiem jednak, kiedy to było ani z jakiego powodu przestało funkcjonować. Nie wiem też, jaka jest geologia terenu i co skrywają pagórki — skały, ziemię, arkozę, a może to efekt działalności ludzkiej. Cały teren — porośnięty rzadkim lasem — jest magiczny i z pewnością prosi się o uwagę.






Właścicielom domu dziękuję bardzo za umożliwienie postoju.



na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer
Copyright © Vivamus 2017-2025 All rights reserved
vivamus_element_preview.png
na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer
bottom of page