Leżał na końcu wąwozu. Tylko ziemia ze ścian wąskiego w tym miejscu wąwozu i on. Podniosłam i zabrałam do domu. Coś mi w nim nie pasowało, ale długo nie umiałam sobie powiedzieć dlaczego ten amonit jest inny od widzianych do tej pory. Nie jest duży, ok. 15 cm średnicy. Mimo to przyciąga wzrok, jest wyjątkowy, piękny. Owinęłam starannie i schowałam. Ilekroć przypomniałam sobie o nim - drążyłam temat w sieci. W końcu przypadkiem trafiłam na zdjęcie na stronie wirtualnego muzeum i zobaczyłam tę dyskretną różnicę. Ma inne pofalowanie. Doczytałam coś jeszcze. Wtedy zdjęcie wysłałam do znajomego paleontologa a on mi odpisał "to jest bardzo bardzo rzadki okaz - Gregoryceras".
Jeszcze trochę przeleżał u mnie, ale czułam, że zasługuje na bardziej eksponowane lokum. Dostałam wiadomość od kierownika muzeum geologicznego AGH, że z przyjemnością wezmą okaz pod swoje skrzydła.
No więc Gregoryceras pojechał do Muzeum. Jest na tyle rzadką skamieniałością, że warto by również inni mogli go oglądać. Przekazując starałam się dowiedzieć dlaczego jest mało spotykaną skamieliną. Nie do końca wiadomo czy był mało liczebnym gatunkiem czy też dopływał w "nasze" rejony gościnnie.
Już niebawem Gregoryceras znajdzie się w gablocie w Muzeum Geologicznego AGH. Zajrzyjcie tam wtedy koniecznie i szukajcie skamieniałości, która mówi - "jestem z Rybnej, jestem Gregoryceras" .
Comments