Okolice Kwaczały, Regulic, Płazy - postanowiłam przejść wąwóz Simoty. Odnalazłam na mapie, sprawdziłam dojazd i wyruszyłam. Wiedziałam, że miejsce postoju będzie przy domach, ale nie tak sobie to wyobrażałam... Dojechałam do końca wąskiej dróżki, niemal wjeżdżając właścicielom do ogrodu. Na szczęście gospodarze pozwolili mi zostawić auto pod ich domem na czas spaceru.
Droga w tym miejscu dochodzi do dużej łąki, za nią rozciąga się las a rozdziela je potok. Zeszłam do niego, jest piaszczysty i piękny, a las za nim szybko i dość stromo wznosi się do góry. Przespacerowałam się wzdłuż strumienia, ale co do wąwozu to wcale nie byłam pewna czy tego oczekiwałam. Wracając spotkałam kobietę z drugiego domu i zaczęłam z nią rozmawiać. Poskarżyłam się, że nie tak wyobrażałam sobie wąwóz. Okazało się, że wcale nie byłam w wąwozie, że jest z boku i po pięciu minutach spaceru między pokrzywami dojdę do niego. Dzień powoli się kończył, ale postanowiłam jeszcze raz spróbować.
Przecięłam ponownie łąkę pełną pokrzyw, doszłam do małej wydeptanej ścieżki i po chwili niespodziewanie otworzył się przede mną wypiaszczony jar. Głęboki - usłany głazami, kolorowymi otoczakami, wyścielony połamanymi gałęziami i powalonymi drzewami. Rzucił mnie na kolana. Już na początku pojawiła się kolejna odnoga, ale nie miałam zbyt dużo czasu do zachodu słońca, więc poszłam w górę głównego korytarza.
Wracając do auta wiedziałam, że muszę tu wrócić. Jeszcze zamieniłam kilka zdań z kobietą, która objaśniła mi jak można dostać się do wąwozu z drugiej strony i gdzie swobodnie postawić auto. Niestety tę wiedzę połączyłam z własnymi pomysłami co do terenu i kolejnym razem tylko jakimś cudem doszłam do tego samego miejsca - jednak nie na drugim końcu wąwozu, tak jak planowałam tylko tam gdzie wchodziłam pierwszego dnia. Ale o tym następnym razem. Również o tym, dlaczego w tytule jest "las" a nie "wąwóz".
留言