top of page
  • ZdjÄ™cie autoraKinga

okropnie zwykły dzień

Obudziłam się o trzeciej. Jak zwykle. Nakarmiłam kota i zabrałam się do pieczenia pierniczków. Miałam plan. Upiec ciastka i wyjść jeszcze zanim zacznie się robić jasno i zrobić zdjęcia księżycowi w pełni. Pierwsza partia była już gotowa do wyjęcia. Pociągnęłam za drzwiczki od piekarnika. I wyrwałam. Myślicie, że nie można? Owszem, można! Doszło do zwarcia, piekarnik się wyłączył, drzwiczki smętnie zwisały na jednym zawiasie i nie potrafiłam nic z tym zrobić. Ciastka w środku robiły się coraz bardziej "zrumienione" a księżyc się oddalał.

Postanowiłam więc jechać na Wrzosy i zrobić zdjęcia. Już byłam ubrana i spocona jak mysz od czapki i szalika (trochę czasu zajęło mi szukanie kluczyków) kiedy zorientowałam się, że autem to ja na pewno nie wyjadę. Poszło pół fazy w domu i trafiło akurat na bramę garażową. Nie dałam rady sama jej podnieść. Skoro jednak byłam ubrana to postanowiłam pójść ze statywem na piechotę. Wyszłam przed dom i zobaczyłam zupełną ciemność. Najpierw dotarło do mnie, że przejście kilku kilometrów w takich ciemnościach to szalony pomysł, a później, że owa ciemność wzięła się stąd, że nie było już księżyca... I to był najwyższy czas, żeby komuś też popsuć ranek. Rozpłakałam się i obudziłam męża.

Prąd udało się przywrócić ok. 10 dzięki pomocy Mirka. Zdjęć księżyca dziś nie zrobiłam, ale mam taki plan, że jutro zanim się zrobi jasno...

Po południu udało mi się wyjść na krótki spacer i było pięknie. I jeszcze trafiłam do bajecznie kolorowego świata papug. Wiecie - taki okropnie zwykły dzień.


Dziękuję wszystkim za pomoc w okiełznaniu faz prądu i za możliwość zobaczenia ptaszarni.


56 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page