top of page
  • Zdjęcie autoraKinga

schody do sklepu

Schody do sklepu. Niczym schody do nieba.


No więc był sobie sklep. Na skraju kopalni porfiru w lesie zwanym Orlej. Powstał już w czasie II wojny gdy niemiecki okupant zarządzał kopalnią Orlej i był sklepem "zakładowym". Prawdopodobnie najpierw był drewniany, później postawiono murowany. Zaczął też służyć wszystkim mieszkańcom, ściągał na zakupy całe Wrzosy. To chyba najbardziej malowniczo położony sklep o jakim kiedykolwiek słyszałam. Dwadzieścia sześć (tak mi się wydaje) schodów od potoku prosto do góry i dwadzieścia sześć (ale kto by to liczył) w lewo do progu. Nie do sklepu. Niestety. Pozostały jedynie fundamenty. Można się po nich domyślać wielkości sklepu. Nie był duży, ale też nie był maleńką klitką. Musiał pomieścić mnóstwo towaru. Mąkę i cukier pakowane do dużych papierowych worków, chleb, piwo w beczkach. To legalnie (chleba i cukru nikt się czepia), spod lady sprzedawano zaś alkohol w zielonych butelkach z grubego szkła i czerwoną etykietą - cena 38zł za półlitrową butelkę,

Ostatnim prowadzącym sklep był pan Kumala, przed nim pan Żak, a wcześniej pani Więcek z Zalasu. To na prowadzących spoczywał obowiązek zatowarowania. Najmowano ludzi do transportowania z dołu towaru (ach, te 26 stopni prosto i 26 w lewo) oraz do stróżowania. Obok sklepu, nieco niżej w prawo stał magazyn. I po nim pozostały jedynie fundamenty...

Kiedy kopalnię zamykano w 1966 roku - sklep jeszcze stał, ale również przestał pracować. Później ulegał dewastacji.

Tylko te schody wczepiły się w skalno-ziemiste podłoże i trwają. Rozpalają wyobraźnię każdego kto widzi je po raz pierwszy, kuszą do pójścia nimi albo wzdłuż nich.

Teraz już wiecie co to za schody. I nie pytajcie mnie więcej o nie - bo gdybym wiedziała to sama bym Wam opowiedziała... ;)



p.s. Na zielone butelki z grubego szkła można się natknąć jeszcze dziś podczas spacerów


202 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

uwaga płazy

wiosna

bottom of page