skubiemy
- Kinga

- 12 lis
- 1 minut(y) czytania
Tam w domu gdzie chowały się panny chowano i ptactwo. Jak dziewcząt było kilka to gęsi i kaczek nawet z kilkanaście sztuk. Na skubaczki (skubanie, skuby) schodziły się w ten jesienny czas, kiedy wieczory były długie, kobiety z rodziny i znajome - wielopokoleniowe spotkanie towarzyskie. Każdy przynosił co miał - po kawałku ciasta, placka
Skubaczki czyli czyli oddzielanie delikatnych puchowych części z gęsich lub kaczych piór od twardych stosin.
Każde otwarcie drzwi do izby powodowało wznoszenie się tumanu pierza w górę.
Śpiewano i dużo się śmiano:
„Oj skubmy, dziewczęta, pierze,
Bo nam się noc jeszcze zmierze!
Kto dziś najlepiej poskuba,
Temu jutro chłop się uda!”
albo podobnie. A i kawalerów nie brakowało na taką okoliczność - najczęściej psocili i żartowali wokół domu.
Były kobiety - wspomina pani Teresa - które miały taki dryg do śpiewek i gadki, że wszystkieśmy dookoła pękały ze śmiechu.
Z pierza robiono wsyp do poduszek i pierzyn. Te musiały być duże i puchate by oddawały ciepło w zimowy czas. W ostatni dzień skubaczek urządzano większy poczęstunek, niejednokrotnie połączony z tańcami.
A za pasem adwent.
To co, skubiemy?

Pani Teresie bardzo dziękuję za wprowadzenie do świata skubaczek.






