Święta Wielkanocne, koniec zimy, przesilenie wiosenne, początek prac w polach - czekało się na nie długo i związane były z wieloma zwyczajami. Warto o nich pamiętać. Oto kilka wspomnień.
- Przed wielkim postem chodziło się po dziadach. Od tłustego czwartku do wtorku przed środą popielcową. Dzieci się przebierały na przykład w kożuch przewiązany paskiem, czy ktoś sobie smarował buzię sadzą - takie to były przebrania. Pukaliśmy do domów w sąsiedztwie, wchodziliśmy do środka i zaczęliśmy odstawiać różne tańce przy takiej przyśpiewce:
"Jak ostatki to ostatki,
Zahulały wszystkie dziadki.
U mojego stryka
Jest kogut z patyka,
Jak kogut zapieje
To się stryk ośmieje."
I wtedy gospodarze częstowali nas jakimś smakołykiem, najczęściej pączkiem czy hrustem. Prawie wszyscy coś dawali bo jak nie dali to się im przewracało jakiś stołek czy wiadro, Potem się człowiek nie mógł domyć jak się na drugi dzień do szkoły szło. Potem jeszcze w połowie postu obważanki leciały nieba.
- Na Niedzielę Palmową święciło się w kościele palmy, z których się potem robiło w domu takie małe krzyżyki . W Wielki Piątek te krzyżyki wieszało się na stodole, na oborze i wbijało się w każdym rogu stajonka. Miało to chronić przed gradem, burzami, suszą, wichurami, przed wszystkimi zagrożeniami. W Wielki Piątek wcześnie rano chodziło się obmyć zimną wodą z rzeki. To miało symbolizować oczyszczenie.
- W Wielką Sobotę szło się z rana do święcenia. Ludzie mieli wielkie koszyki i wkładali tam co mieli i co mogli... Księdzu zanosili surowe jajka. W Niedzielę Wielkanocną rano była rezurekcja, bardzo piękna i uroczysta msza. Święconkę można było jeść dopiero po rezurekcji. W ogóle Wielkanoc to były bardzo ważne święta. Ludzie nic nie robili w niedzielę, tyle co trzodzie dać jeść i pić. Całe jedzenie na święta, przygotowanie ubrania - to wszystko musiało być zrobione w sobotę.
- Na Dyngus w poniedziałek to się tu wszyscy lali jak pieron. Wodę się ze stawu wiadrami brało i na dziołchy wylewało. Raz mi jeden do domu wpadł, dziołchy pouciekały do drugiej izby a ten mi wiadro wody na podłogę w kuchni wlał i ja to musiał sprzątać. A pamiętam też, że u jednego w mojej rodzinie mieli taki dom co w sieni przy wejściu było wejście na strych i przy dachu taka belka. Paru chłopaków goniło dziołchy z wiadrami z wodą. Dziołchy uciekły do domu, schowały się, jak się wszystko uspokoiło to wyszły a tam się jeden pod dachem schował i dwa wiadra wody na nie wylał. Musieli to potem wszystko sprzątać. Ale nie tylko dziołchy oblewali, je najbardziej, ale lali wszystkich. Potem się niektórzy gniewali bo szedł kto czysto ubrany a tu go brudną wodą oblali.
* Zdjęcie przedstawia święcenie pokarmów w Wielką Sobotę przed dworem w Tomaszowicach pod Krakowem w 1937 roku i pochodzi z książki "Polska przedwojenna" wydawnictwa BOSZ, która prezentuje zdjęcia z Narodowego Archiwum Cyfrowego.
Comments