Ma cztery lata, przepada za jabłkami, chlebem, owsem, świeżą trawą i sianem...Mieszka na Dolnej, a pochodzi z Islandii. Jest kucykiem. a właściwie koniem islandzkim.
Konie te nie mają skłonności do łatwego płoszenia się, być może dlatego, że nie miały naturalnych wrogów w ojczyźnie. Są przyjazne, posłuszne i łatwe w hodowli, chociaż również entuzjastyczne i pewne siebie. Przodkami konia islandzkiego były prawdopodobnie zwierzęta zabierane na Islandię przez wikingów pomiędzy rokiem 860 a 935. Za wikingami podążali imigranci z nordyckiej kolonii w Irlandii, Wyspy Man i Hebrydów Zewnętrznych. Przybyli oni ze swoimi końmi, typu szetland, highland i connemara. Jest też możliwość pokrewieństwa z kucami jakuckimi. Około 900 lat temu próbowano wprowadzić geny koni wschodnich, w wyniku degeneracji populacji lokalnej. W 982 roku islandzki Althing (parlament) przyjął ustawę zakazującą wwożenia koni do Islandii. Nie było domieszek innych ras od ponad 1000 lat. Jest to jedyna rasa koni, jaka występuje w Islandii. (https://pl.wikipedia.org/wiki/Ko%C5%84_islandzki).
Kiedy przeglądam zdjęcia z pobytu na Islandii rzeczywiście rozpoznaję konie takie jak Basia.
Basia tak jak jej krewni z Islandii jest łagodna i wydaje cichy głos. Jest ujeżdżana przez córeczkę właściciela, pana Przemka. Na noc i na zimę wraca do obórki. Póki jest sprzyjająca aura korzysta z solidnego wybiegu i świeżej trawy, możecie ją spotkać na Dolnej. Spotkaliście już?
Bardzo dziękuję panu Przemkowi za podzielenie się informacjami, a Basi za chęć pozowania.