piekielna woda
- Kinga
- 2 lip
- 1 minut(y) czytania
Piekielna woda szła z góry. Ściągała kamyki, kamienie, głazy. W Piekle musiało wrzeć…
Kiedy zeszłam do dolinki od razu było widać zmiany. Koryto było szerokie i usypane kamieniami. Niemal suche. Niemal - bo jeszcze była strużyna wody i to dość głębokiej jak na możliwości jaru.
Woda obmyła brzegi. Wielka woda? Z pewnością jak rwąca rzeka. Idący z góry żywioł. Pojawiła się masa komarów a ja przypomniałam sobie, że nie zabrałam z auta aerozolu przeciw owadom. I aparatu… No cóż. Dobrze, że miałam ze sobą przynajmniej telefon.
Woda obmyła brzegi. Zsunęła kawałki skał i porozstawiała jak pionki na szachownicy, aż trudno uwierzyć w jej siłę. Głazy przetransportowane z góry powciskane w nowe miejsca. Rozłożenie kamieni w korycie mi jednak odpowiadało, iść było łatwiej niż wcześniej. Za to towarzystwo kleszczy zupełnie mi nie pasowało, a postanowiły wybrać się ze mną do domu.
Czy kolejne potężne deszcze przemeblują dolinkę od nowa? Z pewnością tak…