top of page
  • Zdjęcie autoraKinga

wody bezimienne - przez las Orlej

Zaczęłam od końca i zastanawiałam się na początku (początku tego końca) czy to ma sens i czy z takiego spaceru może być coś ciekawego. Dla mnie tak, a może i Wam się spodoba na tyle by wskoczyć w koryto jednej w wód bezimiennych.

No to zacznijmy od początku - czyli końca.

Ma około kilometr długości i wpada pod mostkiem do Potoku Rudno. Tam kończy swój bieg, a właściwie zaczyna nowe życie. Te wody mają już swoje imię, wcześniej strumyk płynie bezimiennie. Nieco wyżej przecina go ścieżka prowadząca do lasu i domostwa. Tam malowniczo się zawija i lekko rozlewa. Usłany jest kamieniami z porfirowych hałd. Dochodzę do rozwidlenia pod skałami - miejsca skąd czerpie się wodę. Woda wypływająca rurą ma swój początek zupełnie gdzieś indziej (a może równolegle), ale schowana jest pod skałami, światło dzienne widzi dopiero tutaj.

Zostawiam więc ten trop i wracam do właściwego strumienia. Poi obfitych opadach musi tu robić niezły rwetes, bo brzegi są poobrywana a koryto pogłębione. Idę tym korytem i muszę na chwilę "zejść na Ziemię" bo jest już nie do przejścia. Pojawia się kamienne umocnienie, a później stare betonowe i wąskie. Są w nim otwory doprowadzające wodę spod skał. Myślę sobie, że w ten sposób w czasach pracy kopalni odprowadzano nadmiar wód, które pojawiały się podczas wydobycia.

Schodzę ze ścieżki i walczę z olbrzymimi pokrzywami, jest też trochę powalonych drzew. Czuję się jak w tropikalnym lesie, wiary w to dodaje mi wysoka temperatura połączona z wilgotnością tego dnia i mnogość komarów.

Teraz już będę miała co chwilę piękne ściany porfirowe a za chwilę relikty budowli pokopalnianych rozrzuconych nad lewym brzegiem. Zaczyna się piękne porośnięte mchem wzmocnienie kamienne i wkrótce mijam stary łom. Tu koryto jest płytkie, usłane piaskiem i większymi bryłami porfiru. Po lewej mały wodospad - woda spływa do niego inną odnogą. Wychodzę na szeroki łęg wysypany kamieniami. Strumyk zamienia się w stróżkę a tak naprawdę w tym miejscu zaczyna się sączyć. Dalej jest już sucho, widać jednak ślad prowadzący jeszcze wyżej - do Czerwonego Kanionu. Pomimo ostatnich mocnych opadów z kanionu nie wypływa woda, to jednak z tego miejsca bierze on swój początek.


A teraz powrót - od początku do końca. Może to trochę na opak, pod prąd - ale tak lubię.


 

Są wielkie rzeki, małe potoki i maleńkie strumyki - te często są nienazwane. Wskoczcie w ich koryto albo idźcie brzegiem - jak tam wolicie i odkrywajcie w swoim własnym tempie.


56 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

uwaga płazy

wiosna

bottom of page