Nie przeszukujcie sieci by zagłębić się we Wrzosy, nie przeglądajcie Wikipedii by znaleźć choć garść informacji, nie słuchajcie innych co Wam o nich mówią, nie ufajcie mi co o nich piszę...
Otwórzcie serca, zmrużcie oczy, wciągnijcie powietrze. Zasmakujcie. Odkryjcie swoje Wrzosy. Wrzosy - jak mówią - magiczne. W to jedno uwierzcie.
Załóżcie dobre buty, zagłębiajcie się powoli w wąwozy. Każdy jest inny, każdy jest niezwykły. Nie spieszcie się. Nie mówcie w domu przed wyjściem, że wrócicie niebawem. Jak zasmakujecie to nie wrócicie. Piekło Was pochłonie na 4 godziny. A tam na górze przecież jeszcze jest Sosenka. A obok Jaskowiec, jest i Lipa. Jest widok po horyzont, po Babią Górę, po szczyty Tatr. Słuchajcie dobrze, usłyszycie jelenie na rykowisku i krzyk żurawi. Spod nóg wylecą Wam bażanty. Zatrzymujcie się ile Wam do głowy przyjdzie ochota. Przetnijcie łąki, przejdźcie pod skałami, zobaczcie jak spływa woda po wodospadach. Przedzierajcie się przez krzaki, łapcie dla równowagi spróchniałych drzew, w których nie znajdziecie wsparcia tylko smak zdrady. Wsłuchajcie się w echa II Wojny, w zaprzeszły turkot cygańskich wozów, w śpiewy, w tuk-tuk wagoników wypełnionych kamieniem. Zadzierajcie głowę mocno do góry by zobaczyć szczyty skał i wleźcie choć kawałek do jaskini. Poczujcie zapach mięsa pieczonego przez człowieka mającego tu schronienie przed 12 tysiącami lat. Zejdźcie do potoku, przeskoczcie go beztrosko lub przejdźcie w najwęższym miejscu. Idźcie dalej, ale później nie płaczcie ze zmęczenia i bezsilności, że tędy przecież wrócić się nie da...
Zanurzcie się w las nie omijając dołków, dotykajcie błyszczących w słońcu skał - ostatnich oddechów stygnącej magmy, ugrzęźnijcie w białej glince lub brunatnym błocie, wypatrujcie jeleni z ogromnym porożem, schylcie po skamieniałość leżącą pod nogami. Możecie wracać i planować kolejne Wrzosów smakowanie. Może idąc po raz kolejny pomachacie do znajomej postaci, może ktoś Was zaprosi na kawę, może życzliwie zagadnie. A możecie też mnie przeklinać, że Was w diabły posłałam, ale przecież sama napisałam na początku "nie ufajcie mi co o nich piszę"...